Hasło „Jesteś tym, co jesz” jest dość popularne i trudno się z nim nie zgodzić mając nawet podstawową wiedzę o tym, jak jadzenie wpływa na ciało, umysł, ogólnie na zdrowie.

Podoba mi się też modyfikacja znanego zdania „Nie jesteś tym, co jesz, lecz tym, co przyswajasz” … (bo jeśli twoje trawienie nie jest dobre, nawet najlepsze składniki i wartości po prostu wydalisz. Więc tu twoja rola w dbaniu o stan swojego układu trawiennego, więcej we wpisie o mikrobiomie otyłości).

Ostatnio jednak dość mocno poruszyła mnie jeszcze jedna modyfikacja powyższego zdania, mianowicie „jesteś (nie tylko) tym, co jesz”. Bo często o tym aspekcie holistycznym zapominamy, liczymy kalorie, składniki odżywcze, mikro, makro elementy, węglowodany, tłuszcze i białka, gramy i kilogramy itp. A to przecież nie tylko o to chodzi… Ale sens powyższego lepiej zobrazuje cytat z książki „Jem (to co) kocham i chudnę” Karoliny i Macieja Szaciłło:

„Bo w rzeczy samej: jestem (nie tylko) tym co jem! Jestem tym co czuję, co widzę, co myślę. Jestem tym, co lubię, czego nie lubię, co kocham. To co czuję, widzę, myślę, kocham, wpływa m.in na to, co mi smakuje. rzutuje na to, jak trawię i przyswajam składniki odżywcze. Określa, kiedy jestem głodna. Czy mój organizm rzeczywiście domaga się jedzenia, gdy ma taką biologiczną potrzebę? Czy może próbuje zaspokoić deficyty emocjonalne? Czy ważniejsze jest to co kładę na talerzu, czy to co mozolnie układam sobie w duszy i głowie? Odpowiedź leży jak zwykle pośrodku. Bo przecież, to co jem, wpływa również na to, co czuję, co lubię, co kocham, jak myślę…ważne jest to, co jem! Równie ważne jest to, co czuję. Może jeszcze ważniejsze to, co skrywam, wypieram, chowam.Czego poczuć wcale nie chcę (…) W tym wszystkim dobrze jest jednak pamiętać o równowadze, o smaku, o przyjemności, o szczęściu, o wolności.(…) czasami bardziej od croissanta z czekoladą i dużej latte spożytych z uśmiechem na twarzy (i bez poczucia winy) może nam zaszkodzić kolejny zielony szejk wypity pod kontrolą.”