Szanuj przyjemność. Nie zadowalaj się byle czym

Nie masz obowiązku kończyć danego dania, jeśli już wzięłaś pierwszy kęs. Na pewno wiele razy zdarzało Ci się, że poczestęwałaś się na imprezie lub zamówiłaś coś, co wydawało Ci się pyszne, a okazało się takie sobie a Ty jadłaś dalej…do końca. Znam to i ja 🙂 Dopiero kiedy uświadomiłam sobie jak ważna jest przyjemność z jedzenia (nie tylko z powodu radości jaką nam daje ale z szerszej perspektywy – powoduje, że zjadamy mniej, trawimy lepiej itp.) stałam się nieco bardziej wybredna. Bliska mi osoba, która nigdy nie była na diecie – i nie musi, nie raz bez skrępowania, zostawia całe danie mówiąc, że jej nie smakuje. Przyznam, to bywa irytujące, szczególnie kiedy ma się mocne przekonanie, że jedzenia nie można marnować i wyrzucać…ale…czy jedzenie tylko z tego powodu nie sprawia, że rolę śmietnika pełni nasz brzuch?

Nie lubisz? Nie jesz! Smakuje Ci – delektuj się!

Pewnie zdarzyło Ci się zjeść kiedyś całą paczkę ciastek czy tabliczkę czekolady, opakowanie lodów. Myślę, że potwierdzisz, że pierwsze kęsy, sztuki, łyżki są o wiele bardziej przyjemne niż te końcowe (które już w zasadzie dopychamy w siebie na autopilocie). Badania nad przyjemnymi odczuciami (hedonizm psychologiczny) w kontekście jedzenia wykazały, że pragnienie danej potrawy maleje wraz z przedłużającą się ekspozycją. Dlatego sensowną wydaje się rada (z jaką kiedyś spotkałam się u Susie Orbach), żeby jedzenie z jakim masz problem mieć w „diecie”, w domu, blisko, żeby go oswajać i tym samym zmniejszać jego siłę oddziaływania! Zjawisko sytości sensorycznej mówi o tym, że nie musisz jeść dużo, żeby poczuć zadowolenie. Te kilka pierwszych kęsów jest najlepsze, kiedy przekroczysz próg sytości nie jedzenie nie jest już tak przyjemne a w końcu prowadzi do dyskomfortu (przeciążenia czy bólu brzucha)

*Przerwa na reklamę 🙂 Najnowyszy workbook juz w sprzedaży Podstawy Jedzenie Intuicyjnego!*

Eksperyment

Wyobraż sobie skalę od 1 do 10 gdzie. 10 to maksymalna przyjemność jedzenie, rozkosz a 1 – najmniejsza przyjemność. Zaplanuj posiłek. Nałóż go na talerz. Mniej więcej w połowie posiłku zrób pauzę i określ jak mają się Twoje kubki smakowe. Są wciąż na tej bardzo przyjemnej części skali czy już zbliżają się do części poniżej 5? Staraj się rutynowo sprawdzać jak bardzo dane jedzenie Ci smakuje. Jeśli przyjemność spada – kończ jedzenie. Pamiętaj, nikt tego jedzenia Ci nie odbierze. Możesz go jeść do końca życia. Możesz go przyrządzić, kupować, zamawiać kolejny raz, kiedy najdzie Cię na niego ochota. Jak jesteś w restauracji, nie krępuj się poprosić o zapakowanie resztek na wynos. Patentem less waste jest zabieranie ze sobą niewielkiego pojemnika na jedzenie :). Jedząc dalej tak naprawdę zmarnujesz czas i… jedzenie. Bo wrzucisz go w siebie jak do śmietnika.

A u cioci na imieninach…?

Oczywiście nie zawsze dostaniesz to na co masz ochotę i nie da się mieć przyjemności z każdego posiłku na poziomie wspomnianej 10-tki! Może u znajomych, może u rodziny zostaniesz poczęstowana czymś co nie do końca Ci odpowiada. Mdła zupa, za słodki deser, niedoprawione mięso, coś za słonego, niedogotowanego itp. W takich sytuacjach zdecyduj czy chcesz jeść czy nie. Masz prawo odmówić, możesz to zrobić bardzo taktownie. Możesz też po prostu to zjeść – jeśli to sytuacja zdarzająca się okazjonalnie a nie codziennie – ok! Nie chodzi o perfekcje.  W jedzeniu intuicyjnym nie chodzi o 100% stosowanie się do jego zasad! A o drogę do najoptymalniejszego dla Ciebie sposobu jedzenia. O decydowanie, o wolność!

Daj sobie prawo do jedzenia z przyjemnością i zadowoleniem. Jeśli odchudzanie stanowiło dużą część Twojego życia, będziesz musiała się wysilić by odzyskac wewnętrzne prawo do radości z jedzenie (które nie jest połączone z wyrzutami sumienia). Jeśli chcesz utrzymać zdrową wagę, bez odchudzania, musisz przede wszystkim wiedzieć co Tobie smakuje! I uwierzyć, że masz prawo także to jeść. Bądź w tym cierpliwa.

Jedzenie w rozkojarzeniu, jedzenie bezmyślne

Aby odczuć przyjemność rozkojarzenie czy bezmyślność powinny towarzyszyć jedzeniu jak najrzadziej.

Stan rozkojarzenia to coś jak „amnezja  żywieniowa” – jesz i nie wiesz ile już zjadłaś. Przypomni Ci o tym nagle dno paczki, czy pusta miska. Wtedy się orientujesz. Lubię to nazywać jedzeniem na autopilocie. Raz na jakiś czas jeszcze coś takiego mi się zdarza :). W 2001 Odham i Cooper zbadali w jaki sposób rozkojarzenie wpływa na jedzenie.

Badacze podzielili ludzi na 2 grupy. Grupa :rozkojarzona” jadła lunch, jednocześnie grając na komputerze. Grupa „skupiona” jadła to samo ale bez zakłóceń. Okazało się, że zakłócenia miały znaczący wpływ na posiłek, zarówno w sensie jakościowym, jak i ilościowym. Osoby rozkojarzone:

  • jadły szybciej
  • nie pamiętały dokładnie, co jadły
  • zjadły więcej przekąsek
  • twierdziły, że były mniej najedzone

Badanie to wykazało również, że zakłócenia podczas jedzenie wpłynęły na wielkość kolejnego posiłku.

Warunki jakie panowały podczas badania, są bardzo podobne do tych jakie mamy na co dzień przy jedzeniu. Nawet jak nie musimy się spieszyć, sprawdzamy w tym czasie e-maile, smsy, wysyłamy wiadomości, sprawdzamy fb, instagrama, oglądamy serial, albo rozmawiamy z takim zaangażowaniem że jedzenie w tym wszystkim znika z świadomości. Ciekawe jest w tym, to, że jeśli nie odnotujesz czynności jedzenia, będziesz chciała czynność jedzenia powtórzyć. Przypomina mi się opis człowieka z książki „siła nawyku”, który po zachorowaniu na alzheimera bardzo szybko utył. Zapominał bowiem, że już jadł, powatrzał posiłki i w efekcie dostarczał sobie o wiele więcej energii, niż potrzebuje. Jeśli jesz w rozkojarzeniu.

To co? Postawisz na przyjemność? 🙂

Polecam Ci mój czwarty workbook. Tym razem temat dotyczy intuicyjnego jedzenia – i tego od czego możesz zacząć by wprowadzic go w życie.